niedziela, 16 stycznia 2011

Jeszcze pierniki. I wspomnienia

Zostało mi jeszcze jedno ciasto piernikowe. Tym razem na pierniki jak z Kopernika. Miękkie, puszyste i z nadzieniem. Przed Świętami nie daliśmy już rady ich upiec, więc wczoraj to był dobry czas :) Wyszły takie jak powinny. Urosły i napuszyły się bardzo.
Były też muffiny-donutsy. Które o dziwo smakowały wyśmienicie posmarowane masłem i dżemem. A ja myślałam, że się nie udały :)
Potem zrobiłam krówki. Skorzystałam z przepisu z masłem, jednak ich smak jest za bardzo maślany i odbiega od tego krówkowego. Zrobię jeszcze jedno podejście, ale bez masła :)
Dziś na blogach dużo wspomnień. O wakacjach z przed roku, ale też tych sprzed wielu wielu :) lat. Z naszego dzieciństwa. Gdy byłam mała jeździłam na kolonie, ale też obowiązkowo spędzałam 2 tygodnie na nad morzem. To wtedy zrodziła się moja miłość do naszego morza. Począwszy od jazdy pociągiem przez całą noc (w kuszetkach). Ależ to była frajda. Nie czułam i nie widziałam żadnej niewygody :) Potem już w miasteczku (oj wiele ich było), sama wędrówka nad morze. Jakoś tak zawsze się składało, że musieliśmy przejść przez las, a potem gdy było blisko plaży czuć było już zapach morza i oczywiście ten szum, coraz głośniej i głośniej. I ten widok, gdy las przechodził w morze. Zapierało mi dech w piersi. Do dziś tak na mnie działa. Naprawdę. Gdy o tym piszę, to pojechałabym tam teraz, zaraz. Moim marzeniem jest przeprowadzka do nadmorskiej miejscowości :) Wtedy, gdy byłam mała, na plaży stały wiklinowe kosze (ale to była super sprawa), piliśmy napój z woreczka, przez słomkę :) Ile ja ich wypiłam. Chyba najbardziej lubiłam czerwone :) Jaka szkoda, że dziś już tego nie ma. Albo lody na plaży, roznoszone przez pana, który krzyczał różne rymowane wierszyki :) Tradycja jedzenia kanapek, picia herbaty z termosu. Dziś tak łatwo pójść do jakiegoś fast foodu. Taka nowa tradycja, niedziela w Mc'donaldzie. U nas jej nie kultywujemy. Na szczęście.
Dla mnie to były dobre czasy. Niech każdy mówi co chce. Ale ja mam dobre wspomnienia. Nawet szarobure ubranka nie były jakieś straszne. Wszyscy tak chodzili i już. Moim marzeniem były spodnie dżinsowe :) Krój jaki wówczas był :) ... dziś by ich nikt nie założył. Miałam 3 lalki. Kochałam je bardzo. A dziś, kto nie przyjdzie w odwiedziny przynosi lalkę. Oddaję je do przedszkola lub dla biednych dzieci. Jak się uchronić od tej masy rzeczy? Miałam eurobiznes i warcaby z chińczykiem, a dziś tych gier jet tyle, ze już sama nie wiem.
Chcę żeby dla moich córek nie były ważne rzeczy, ale ludzie, wspólne spędzanie czasu, czytanie książek, zapach Świąt, chleba, ciasta, morza, jesieni, deszczu, słońca i jeszcze wiele innych.



4 komentarze:

  1. Magdo, dokładnie tego samego chcę dla swoich dziewczynek, dlatego staram się uczyć je wrażliwości na przyrodę, tłumaczę, czytam dużo książek, razem gotujemy, budujemy, tworzymy i unikamy supermarketów, szczególnie w weekendy;-). Mam nadzieję, że wyrosną na mądre istotki, Twoje dziewczynki pewnie też!!!
    My jesteśmy szczęściarzami, tymi blisko morza;-) i bywamy kilka razy w roku, zazwyczaj wiosną i jesienią, takie jednodniowe wypady. Teraz właśnie czekamy na jakiś ciepły weekend, bo już mi się chce do Świnoujścia, połazić, posłuchać fal, powdychać morskiego powietrza, no i główna atrakcja, dla dziewczynek, przepłynięcie promem;-). Pozdrawiamy i życzymy udanego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że są ludzię, którzy myślą podobnie :) Morza zazdroszczę, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystko zapowiada się absolutnie przepysznie!

    pozdrawiam,
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :)Pączki z Twojego przepisu Paula :)

    OdpowiedzUsuń