niedziela, 27 lutego 2011

Rogale maślane

Jak sobie postanowiłam tak zrobiłam, a raczej upiekłam :) Wszystko według przepisu, tylko pierwsze wyrastanie było w lodówce, przez noc. Dla mnie jest tak wygodnie, bo pracę mam podzieloną na części :)
Rogale wyszły wyśmienite, baaardzo puszyste i lekkie. Nawet moje dzieci niejadki, z chęcią i ze smakiem zjadły rogala z dżemem. Trzeba tylko zaplanować, kto ma je jeść, bo wychodzi  ich prawie 50 sztuk, o wielkości bułeczki śniadaniowej :) Ale przepis polecam. wart jet powtórek.



piątek, 25 lutego 2011

Ciężko jest pisać

Ciężko jest napisać post, gdy zrobi się kilka dni przerwy. Weny jakoś brak :), chyba. Wpadłam w stan uśpienia i czekam na wiosnę. Podobno idzie, i idzie i jakoś dojść nie może. Ale czuć ją w powietrzu :) Ja przy najmniej czuję. Szczególnie na wieczornych spacerach z psem. Można odetchnąć pełna piersią i wtedy właśnie czuć w powietrzu, że to juz nie zima. Chociaż jest jeszcze biało i czasami nadal pada śnieg :). Czekamy na powrót Taty. Jeszcze tylko jeden dzień. Ja już trochę wariuję :) Znowu upiekę chleb i zapach wypełni cały dom.
A w niedziele Targ Staroci. Ciekawe czy dam radę pójść. Muszę zorganizować opiekę do mojej małej trójki :)  Niedziela rano, to ciężkie zadanie :)
Planuję weekendowe pieczenie z moimi dziewczynami. Będą, podobno przepyszne, ROGALE DOSKONALE. Opis jest tak piękny, widzę wszystko oczyma wyobraźni. Małą dziewczynkę, torbę z rogalami i całą resztę :) 

poniedziałek, 21 lutego 2011

Takie poranki jak dziś...

bardzo lubię. Świeci piękne słońce, pada śnieg, który wygląda jak małe diamenty spadające z nieba. Nawet mróz (-17) nie był straszny na spacerze z samego :) rana. Ale i tak czekam całym sercem na wiosnę :) Lubię, gdy w domu jest spokój, dziewczyny się nie kłócą, jest w miarę porządek :). Wstaję, gdy zaczyna świtać, wstawiam chleb do piekarnika, nastawiam zupę, szukam przepisu na ciasto. Myślę co na obiad dziś, jutro. Lubię takie poranki, bez pośpiechu. Potem zapach świerzego chleba, który roznosi się po domu  i oczekiwanie, kiedy ostygnie na tyle aby móc już kroić :) I dobra wiadomość, na którą czekałam od wczoraj wieczór (po nieprzespanej nocy). Tak, człowiek czasami docenia rodzinę, życie :)

niedziela, 20 lutego 2011

Rano

Poranny spacer z psem. Wschód słońca. Wracałam po aparat, ale ten moment gdy słońce jest czerwone już przegapiłam :) Lubię gdy mam więcej czasu na spacer z psem. Sama. Chociaż Marysia dopomina się nawet rano, wspólnego spaceru, kosztem jej czasu.

sobota, 19 lutego 2011

Każdy chce już wiosny :)

Moje hiacynty już dawno przekwitły :( Teraz pięknie rozwinęły się forsycje, zerwane na spacerze :)
Obecność nowego członka rodziny sprzyja długim spacerom :) Bardzo się nam to podoba :) Zapuszczamy się w najdalsze zakątki okolicy. Całkiem niedaleko są ogródki działkowe (swoją drogą jest tam pięknie na wiosnę, w lecie i jesienią :)), wycieczka w tamte strony w zimie też jest bardzo przyjemna :)


Gdy to pisałam, wydawało się, że przyszła już wiosna. A dziś pięknie sypie śnieg.  No, ale mamy przecież luty, niestety. Cóż, trzeba iść na sanki :)

wtorek, 15 lutego 2011

Kalejdoskop pogodowy

W ciagu kilku ostatnich dni pogoda zafundowała nam pełen kalejdoskop zmian. Było piękne słońce, chmury zmieniające się z minuty na minutę, deszcz, śnieg, prawie wiosna i na koniec znowu powrót zimy (dziś w nocy było 14 stopni mrozu, bryy).


niedziela, 13 lutego 2011

Dzień babci i dziadka w przedszkolu

Ze względu na ferie, które wystąpiły w czasie obchodzenia święta babci i dziadka, cała impreza przedszkolna przeniosła się na po feriach. Goście dopisali, wszyscy zagrali pięknie, bez tremy się nie obyło :)
Marysia grała babcię, w przedstawieniu pt. :" Rzepka". Świetny pomysł. I wykonanie :) Były też piosenki, tańce i prezent dla babci i dziadka. Wykonany w przedszkolu, oczywiście :)
Mimo iż oglądam moja Marysię po raz kolejny, to po raz kolejny wzruszam się gdy na nią patrzę i jej słucham :) Dzieci są wspaniałe. Jka dobrze, że są.

środa, 9 lutego 2011

Uwielbiam chleb na zakwasie

Nastawiam go wieczorem, rano wstajemy wcześnie. Pierwsze kroki do kuchni, nastawiam piekarnik. Potem pieczenie i czekanie, aż chleb wystygnie (chociaż trochę :)). Na jednej kromce nie można poprzestać. Świetnie smakuje ze wszystkim, z miodem, serem, dżemem i co tylko kto lubi.
Często, gdy idę w gości to niosę świeży bochenek.
A początki mojego pieczenia na zakwasie były różne. Najpierw hodowla zakwasu. I strach, panika, gdy czytałam wszystkie informacje jak hodować, prowadzić zakwas. Wszystko mi się mieszało :)
Potem pierwszy chleb. Był nieskromnie mówiąc- rewelacyjny. I tak piekłam z jednego przepisu, bo po co szukać innych skoro ten jest najlepszy :) I nastąpił czas, że chleb nie chciał mi wychodzić. A to cegła, a to glina, a to rósł w nieskończoność nie przybierając na objętości. Nie rozumiałam jaka jest przyczyna. Zmieniałam mąkę, wodę i co tam tylko. A tu nic. Ostatecznie zakwas padł. Potem przerwa. Znów hodowla. I podobna sytuacja.
Dziś wiem, że zagłodziłam zakwas. Stał na blacie kuchennym, odżywiałam go codziennie, ale stanowczo za mało dostawał jeść :)
Piekę chleby od 6 lat. Gdy spodoba mi się jakiś przepis, tak piekę wg niego długi czas. Jak teraz oczywiście. Ciężko jest namówić kogoś, żeby piekł chleb, a już na zakwasie :) To niewykonalne wg niektórych :) Ale ja powtarzam: To łatwe, a praca czyni mistrza :) W blogowym świecie jest wiele wspaniałych osób, które chętnie doradzą i odpowiedzą na pytania. Jest np FORUM CINCIN a w nim kopalnia przepisów, oraz blog Mirabelki, Liski, Margot. W każdym z tych miejsc są przepisy, porady i kolejne odnośniki do chlebowych blogów. Więc nie będę więcej wymieniać.
To tyle. Może ktoś się skusi? Jak nie to częstuję wirtualnie. U mnie dziś z konfiturą malinową. Zapraszam.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Misie pysie

Porządkując szufladę znalazłam obrazek PANI WIOSNY, z tamtego roku :) Bardzo podoba mi się ta sukienka :) Dziś już Marysia maluje inaczej. Ręce :) są bardziej jak ręce, twarze też są inne :)

Marcelinka bawi się małymi misiami, które można przeróżnie ubierać i tworzyć nimi opowieści :) Ona lubi takie zabawy, siedzi długo i grzecznie się bawi :)

niedziela, 6 lutego 2011

Bez użycia nożyczek i kleju można wyczarować takie miasteczko :) Dziękuję za pomysł Mamie dziewczynek :)


Z dzisiejszego wietrznego spaceru :)

wtorek, 1 lutego 2011

Trochę lodu

Kostki lodu czy sople przyniesione z dworu to wspaniała zabawa. Chociażby na chwilę :) Można go nosić, choć ręce marzną, można wkładać do garnuszków i co tylko się wymyśli :) A, i psu też się bardzo podobało :) Zawsze gdy piekę chleb, wrzucam przed pieczeniem kostki lodu do piekarnika. Wówczas dziewczyny dostają kilka do zabawy :)

Marysia zrobiła kilka ozdób walentynkowych. Ładnie to wygląda. I fajna zabawa :)