środa, 4 sierpnia 2010

Czas szybko biegnie

Moje najmłodsze szczęście podczas pobytu nad morzem nauczyło się raczkować (choć robi to jeszcze niechętnie) oraz siedzieć samodzielnie. Niby to tylko 14 dni, a jaki postęp w rozwoju dziecka. Dwie starsze siostry też jakoś wydoroślały, co widzę dopiero po przyjeździe do domu.
W tym roku obiecałam sobie, że chociaż raz pojadę rano do rybaków i kupię świeżo złowioną rybę. Wprawdzie były to tylko flądry, ale i tak smaczne. Marcelinka na obiad zjadała 1,5 rybki. Aż miło było patrzeć.
Jak już pisałam, towarzystwo mieliśmy super. Na tyle, że mimo braków warunków do wielkiego ucztowania, robiłyśmy serniki na zimno, co drugi dzień, żeby było smacznie i miło. Nikt nie narzekał, ze dużo roboty, każdy był zadowolony, ze smakuje :) Mój przepis poszedł w świat, oby zawsze wychodził.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz